niedziela, 17 lipca 2016

Prolog

               Winda zjeżdżała na dół, ciągle coś trzeszczało i piszczało. Już od kilku lat się psuła, przynajmniej raz w tygodniu musiała się zaciąć. ,,Mam nadzieję, że tym razem dojadę spokojnie", pomyślałam. Już wczoraj przeraziłam się na śmierć, kiedy winda nagle stanęła, zgasły światła, a dzwonek do wzywania pomocy przestał działać. Zaczęłam drzeć się wniebogłosy, ale oczywiście nikt mnie nie słyszał. Jak zwykle.
               Pies, Wojtek, kręcił się po tej małej, ciasnej, obskurnej klitce. Nigdy nie lubiłam przebywać w takich miejscach, ale co zrobić, kiedy mieszkasz na dziesiątym piętrze i masz dwudziestokilogramowego psa, który boi się schodzić po schodach.
               Coś zatrzeszczało, winda zatrzęsła się, a ja zaczęłam cicho przeklinać. Tylko nie teraz, dwa razy pod rząd to już za dużo. I tak jak przewidywałam, zatrzymałam się pomiędzy piętrem 5 i 6, co nie daje mi nawet szans na wrzeszczenie do portiera na parterze. Wojtek przysiadł, jakby już wiedział, że minie dłuższa chwila, zanim pójdzie na spacer.
Oparłam się o brzydką zieloną ścianę windy i zaczęłam intensywnie myśleć. Można by zadzwonić... gdybym miała telefon. Walić w drzwi... Jeszcze stałoby się coś gorszego. Krzyczeć... jest minimalna szansa, że ktoś usłyszy. No dobra.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam krzyczeć. W sumie jest to dosyć relaksujące.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam wszystkich potencjalnych czytelników na blogu :) Jeśli spodobał Ci się prolog, zaczekaj trochę, nie zostawiaj mnie i daj mi szansę :D Być może będzie to historia, w którą tak się wkręcisz, że nie będziesz mógł/mogła przestać jej czytać.

Podpowiem jedynie, że opowiadanie będzie o pewnym chłopaku... i dziewczynie. Oryginalne, prawda? Ale nie. To nie jest zwykła opowieść, jest oparta na faktach.